Jeden z aktorów odrzuconych na castingu do roli Geralta |
Otóż pierwszy odcinek, był odcinkiem wydumanym to znaczy bardzo niewiele rzeczy wymyślił Sapek a tak po prawdzie to większość historii młodości Geralta wymyślił Szczerbic (znajdzie się kłonica na dupę Szczerbica, jak wołają krewcy fanowie Sapka).
No i potem się okazuje, że te dziady borowe to elfy były. Których głowy jeden z rycerzy przyniósł w worku. Ale nie wojny jeno pokoju z elfami nam trzeba, wyrecytował Żyd Jankiel, niczym Hamlet podczas przedstawienia w Teatrze Wielkim. Albo dramatycznym. Tam zresztą prawie każdy recytuje zamiast być sobą. I mamy farsę zamiast fantasy (w sumie i to, i to zaczyna się na f więc nie odbiegliśmy aż tak daleko od tematyki).
A potem na stolcu kamiennym widzimy otroków poddawanych Próbie Traw (he, he, he ... też mi się skojarzyło, jak posłuchałem o czym oni po tych trawach bełkoczą). I okazuje się, że coś się w algorytmach pokiełbasiło i cny rycerz Gerant będzie posiadał jakąś pamięć komórkową czy coś takiego. Znaczy się będą mu się przypominać jakieś obrazy ale nie będzie ich w stanie z niczym powiązać. Albo jakoś tak (nie uważałem zbytnio, bo komentowaliśmy owo arcydzieło na bieżąco z Kyą więc było jeszcze śmieszniej niż na ekranie).
No i okazało się na dodatek, że Geralt Będzie Czuł Pociąg Do Dziewek. Zanieczyściłem sobie nowe pantalony. Jak to się mówi czil i kul. Potem zażądano dla młodego Żebrowskiego Próby Gór (toć nikt jej nie przeżył!!!). Konkretnie wywieziono młodego w jakiś rzadki gaik brzozowy albo sosnowy. Dostał kosę i miał robić karby na drzewie. Na szczęście Myszowór nauczył go liczyć do 30 (Kya stwierdziła, nie bez racji, że wystarczy do 10 a potem przez analogię ale ona była dzieckiem wybitnym) z tym, że nie do końca skumałem po co mu to 30 jest potrzebne. Łuk też dostał. I ognisko mu mentor rozpalił i przykazał pilnować. Próba polegała na tym, że małolat miał siedzieć w tym lesie i nacinać karby na drzewie. Aaaa... jeszcze proszek do zagajania (i nie chodzi o konwersacyjne zagajanie rozcięć bynajmniej) ran mu podarowano. No i siedział w tym lesie - raz go tylko zawieja i zamiecia zaskoczyła i zagasiła ogień (później go znowu jakoś zażegł ale nie pokazali jak).
A potem miał pogodę raczej wiosenną i za cholerę nie mogłem skumać dlaczego nikt tej próby nie przeżył - łuk ma, ogień wesoło trzaska, woda bieżąca nieopodal. No nieważne.
A potem zobaczył, że wszystkiemu nie są winne elfy i wozacy a wiedźmaki-renegaci, którzy w celu pozyskania spyży nie udają się bynajmniej na targ (chociaż dostali kasę na zakupy) jeno rezają bez litości i dania racji kupców na gościńcu. Albo osadników.
Aha, Geralt zaprzyjaźnia się jeszcze z kundlem burym podrabiającym wilczycę. Ale skąd pomysł, że podwórkowy Pimpek może symulować wilka, nie wiem. Pewnie budżet skromny (o, teraz USAF zbiera w dupsko).
No i Geralt widzi, jak Falwick (robiący zresztą nonstopicznie Geraltowi koło pióra) czyni, wzorem Łamignata Zbója-Dżentelmena, jatkę na gościńcu. Pozbawia kupców/chłopów/uchodźców /gastarbaiterów nilfgaardzkich jedzenia, kosztowności, potomków rasy męskiej, wozów, koni i życia, w tej mniej więcej kolejności. Są to sceny niesamowicie zdynamizowane, a to dzięki użyciu nowatorskiej metody filmowania rzezi. Z odległości jakichś 150 metrów i to bez zoomu. Jak mniemam znowu zabrakowało pieniędzy. No i Geralt to widzi (wcześniej chamstwo obrzuca młodego kamieniami więc późniejsza masakra ma swoje uzasadnienie - tracą głowy i trzewia za karę). A potem z pojebowiska ratuje ranną Adelę (która miała według niektórych wersji scenariusza zostać wiedźminką i gładzić Geralta po zgrubieniu w okolicach rozporka) oraz naszyjnik cepeliowy i siekierę. No i żyją szczęśliwie w trójkącie: Geralt-Adela-Szczerbata (to ten pies-wilk).
Następnie przyjeżdża po Geralta jakiś niemłody wiedźmin i zabiera go do Kaer Morhen. A tam nasz bohater ujawnia podły spisek Falwicka (o, znaleźli panią prezydentową amerykańską), Falwick dostaje wilczy, nomen-omen, bilet i zostaje po nastajaszczy renegatem. I następuje moja ulubiona scena: Kozłowski mówi: nie zapomnę cię (i jego głos coś tam nawet wyraża). A potem małe Geralciątko też mówi: nie zapomnę cię a widzowie zaczynają się śmiać, bo to nawet nie poziom szkolnej akademii ku czci hutnika. My z Kyą też zaczęliśmy się śmiać, bo się inaczej nie dało.
A potem była lista płac i Zamachowski/Jaskier zanucił balladę o Zimorodku co wpadł do wychodku. I wszyscy byli ukontentowani na przysłowiowego maksa. Za tydzień też będę oglądał bo dawno się tak nie ubawiłem (ostatnio na Obeliksie i Asteriksie u Kleopatry). No po prostu cycki z masłem.
Polecam.
Boleję tylko, że prawdopodobnie przegapiłem rewelacyjne sceny przemian, podczas których Geralt błyszczy jak neonówka na technowej imprezie klubowej. Znaczy tak w ultrafiolecie. Chyba, że będzie w drugiej części - to już się cieszę, bo to bardzo nowatorska wizja jest, taki błyszczący wiedźmak. Można go sobie postawić w kącie, nasadzić na głowę klosz i używać do wieczornych nasiadówek przy dobrej lekturze. Ot, choćby przy lekturze opowiadań Sapkowskiego. Albo Sagi Sapkowskiego. Byle nie scenariusza Szczerbica na podstawie Sapkowskiego.
No to do następnej niedzieli. Pamiętajcie:17:00, Dwójka, tfu, publiczna. Kupa dobrej zabawy gwarantowana.
Radek Teklak
Koniec streszczenia odcinka pierwszego.
Prawda, że było urocze? Całość została pierwszy raz opublikowana na pl.pregierz.
Całość dostępna na https://adas.artikon.one.pl/wiedzmin/
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą