Śmierć u lekarza
RoboFH
·
18 marca 2003
27 621
7
12
Skecz niezapomnianych Potemów o problemach ze współczesną służbą zdrowia - bardzo prawdziwy...
Osoby:
Lekarz - biały rycerz medycyny
Pacjent - pan z chorobą
Śmierć - zgon w formie kobiety
na obchodzie
Lekarz: - No pacjent. Jak zdrowie?
Pacjent: - Źle.
Lekarz: - Więcej optymizmu!
Śmierć: (przychodzi) - Witam doktorze. Będzie zejście.
Lekarz: - Odejdź Kostucho. Pacjent żyje!
Śmierć: - Poczekam. Wierzę w ciebie. (siada na pacjencie i podśpiewuje wesoło marsz pogrzebowy)
Bedąc młodą lekarką: Kontrola
Janka
·
21 lutego 2003
23 703
2
16
Bedąc mlodą lekarką wysuniętą głęboko w teren, muszę jak sejf... s...sejsmogram reagować na szeroki wachlarz zjawisk i nawet na najbardziej niebezpiecznym odcinku zachować umysłową przytomność. Jako przykład zapodam tę oto wizytę, która odbyła się w ubiegły wtorek o godzinie dziewiątej czterdzieści pięć czasu grenwich.
- Dzień dobry pani doktór !
- Dzię dobry. Co panu dolega ?
- Jestem, pani doktór, w aagoni !
- Proszę więc rozpiąć paltot, powiedzieć "a-a-a" i zgiąć stawy skokowe.
- Ale stan mój jest nieodwracalny i grozi mię zejściem !
- Proszę zatem opuścić moją przychodnię, gdyż przewidziana jest dla chorych ambulatoryjnie, a nie zejściowych.
Tato: Raz dwa trzy cztery pięć sześć siedem... jesteśmy siedem kroków od kuchni.
Brat: Osiem. Posuń się, tato.
Tato: Słyszałeś, że Lola ma narzeczonego...?
Brat: Phi, ja miałem grypę. Przeszło. Jej też przejdzie, musi jeść czosnek, dużo czosnku!
Tato: Martwię się. To jej pierwszy narzeczony... Lolu!
Lola: (przychodzi jakoś tak niemrawo)
Tato: A ten chłopak Lolu to co on?
Lola: On? Fajny jest.
Brat: A on uczy się czy pracuje?
Lola: Uczy się.
Brat: Znaczy się truteń?...
Tato: Ja bym takiego wałkonia ze schodów zrzucił!
Lola: Ależ tato dlaczego?
Tato: Ty mnie nie pytaj dlaczego bo nie wiem.
Lola: Co ja mam za rodzinę! Narzeczony zaraz przyjdzie się oświadczyć a tu mi z rodziny świnie wychodzą.
Tato: Oj bo skórę złoję!
Brat: Joj tato, starą babę będziesz bił?
Lola: Starą? Ja mam dopiero trzydzieści lat. (zapada w płacz głęboki)
Tato: Tobie nie męża trzeba a kustosza.
Brat: (z troską) Przestań. Widzisz, że nam stara panna płacze.
Lola: Nie słucham was!
Narzeczony: Dzień dobry Lolu (cmok w rękę Loli), dzień dobry jej bracie (ściska dłoń brata jej), dzień dobry jej ojcze (to samo robi z ręką ojca jej). Przychodzę tu z dobrej krakowskiej rodziny. Mój dziadek pracował na Wawelu, mój ojciec pracował na Wawelu i ja też...
Brat: Będę pracował na Wawelu tak?
Narzeczony: Tak. Widać to po mnie czy jaki szlag?
Tato: Widać widać. A na tym Wawelu to się można dorobić?
Narzeczony: Ależ tak. Mam samochód, dom i inne kosztowności.
Lola: A jakoś ich nigdy nie widziałam.
Narzeczony: Bo je trzymam w piwnicy, kotusiu.
Tato: Kotusiu! To co? Już ze sobą spali.
Narzeczony: Ja przepraszam. My z Lolą tylko za rękę.
Brat: No masz. Niezdara!
Narzeczony: To się nadrobi. Lolu, jej bracie, jej ojcze. Chcę prosić was o rękę Loli.
(?!?)
Tato: No i masz. Oświadczył się baran.
Brat: Ale bezczelny!
Narzeczony: Ja się potrafię odwdzięczyć.
Brat: Tato, może da się ją dobrze opchnąć...
Tato: No tak...a w zamian co ma?
Narzeczony: Za darmo zwiedzanie Wawelu.
Lola: Fajowo nie?
Tato: Co fajowo? Ty sprzedajny tumanie!
Narzeczony: Dołożę jeszcze kosztowności.
Tato: A ten samochód?
Narzeczony: Dokładam.
Tato: A dom?
Narzeczony: Dokładam.
Brat: To nam się polepszyło. Tylko ty tumanie za biedaka wychodzisz.
Lola: Ależ bracie, tato, odwalacie straszną chamownię. Nie znałam was takich.
Tato: No i poznałaś. Myśmy się zawsze czaili na taką okazję.
KONIEC
Autor: Klub Literatów "Zeppelin" na podstawie opowiadania Joanny Chudej pod tym samym tytułem.
Ech te Potemy...to były czasy...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą