Szukaj Pokaż menu

Dlaczego broń palna jest lepsza od kobiet

24 469  
7   13  
Wejdź do Monster Galerii!To prawda, że na broń trzeba mieć pozwolenie ale czy i tak, przy jego zdobyciu, nie wychodzi mniej zachodu niż przy zdobyciu kobiety?  Wszystko wskazuje na to, że lepiej mieć broń... ;)

10. Możesz zamienić starą 44-kę na dwie nowe 22-ki.
 
9. Możesz mieć jeden pistolet w domu, drugi na wyjazdy.  
 
8. Jeżeli powiesz innemu facetowi, że podoba ci się jego broń, pozwoli ci ją wypróbować.
  
7. Twój ulubiony pistolet nie ma nic przeciwko kilku innym schowanym tu i ówdzie.  
 
6. Twój pistolet nie opuści cię, gdy skończy się amunicja.  
 
5. Zajmuje mało miejsca w szafie.

Autentyki XXII - spóźnialski Joe, przyśpieszony ksiądz i wykładowcy

22 632  
8   16  
Bardzo okrąglutkie, jeszcze cieplutkie, niczym bułeczki prosto z pieca w Geancie autentyki dwudzieste drugie... Co ja plotę, przecież pieca w Geant już nie ma...Media Markt też już nie ma... za to jest Nowa Narodowa Rozrywka!!! Żądamy po 1 stycznia co najmniej wolnego tygodnia, aby odbyć kondycyjny trening przed planowanymi wyprzedażami!!!!

Jak to jest, że redakcja o wszystkim dowiaduje się ostatnia i tym razem Czcibor (a raczej jego brat) wyjaśnił , dlaczego Ojciec Redaktor jadąc do Warszawy zawsze się spóźnia...

Odbywałem akurat obchód po mieszkaniu w celu podejrzenia dzikich zwierząt w ich środowisku naturalnym (rodzeństwo). Przy okazji tych podróży zahaczyłem również o pomieszczenie w którym tatko oddawał się jednemu ze swoich ulubionych zajęć - oglądaniu telewizji. Więc zapytałem uprzejmie :
- A co tam tato ogląda ?
- A mecz synu oglądam. - odparł on.
- Aaa - rzekłem aby podtrzymać rozmowę. Moja awersja do sportu nie jest jakąś tajemnicą - mecz powiada tato.
- Ano mecz synu. A Turczynki dają dupy.
W tym momencie dobiegł mnie głos mojego brata z sąsiedniego pomieszczenia
- Chyba na trasie Warszawa-Gdańsk.
(niby wszystko jasne, ale dlaczego on się spóźnia nawet wtedy, gdy jedzie pociągiem???)

Peenya podesłała historię, która stanowi koronny argument dla zmiany rządów w naszym kraju...

Mieszkam w bloku z bandą emerytów i rencistów. I właśnie przed chwilą jedna taka gwiazda ledwo doczłapawszy do domofonu dzwoni do jakieś tam swojej kumy i słyszę:
- A to ty Halinka w domu jesteś, bo ja sprawę mam, otworzysz ty mnie?
- A chodź kochana, bo ja właśnie wróciłam z cmentarza i przegryzam..

(no chyba już gorzej w kraju być nie może?

Pamiętnik informatyka

29 962  
9   10  
Wejdź do Monster Galerii! Poniedziałek

9.10
Dowlokłem się do roboty

9.20
Dzwoni stażystka i płacze mi w telefon, że nie da rady wejść na serwer. Udzielam jej standardowej odpowiedzi nr 112: ("hmmm, u mnie działa") i polecam zrebootować komputer. Zajmuję się lekturą prasy

9.45
Patrzę na serwer - rzeczywiście nic się nie świeci ani nie szumi... Co to może być? Po chwili zastanowienia odczepiam kabel od ekspresu do kawy i przyłączam go z powrotem do serwera. O, zadziałało!

9.50
Dzwoni stażystka, że już działa. Bardzo dziękuje. Tak, Firma powinna zatrudniać samych stażystów. Takie to przestraszone, że nigdy nie będzie mieć pretensji.

10.20
Ta krowa z marketingu twierdzi, że jej nie chodzi sieć. Mówię jej, że to sprawa sprzętu, a ja jestem od "software" i polecam zaczekać aż "sprzętowiec" wróci z urlopu. Powinienem mieć tydzień spokoju z nią.

11.05
Nie lubię poniedziałków. Od samego rana się tak napracowałem, że czuję się zmęczony. Wpisuję w książce dyżurnego: "Wyjście do miasta celem zakupu CD-R-ów" i wychodzę do pubu.

16.50
Przyjście z miasta. Patrzę na system zadaniowy, a tam pisze, że nie można się było do mnie dodzwonić. Pewnie - wyłączyłem komórkę, bo by mi jeszcze w knajpie głowę zawracali. Wpisuję do systemu zadaniowego "naprawa uszkodzenia komórki". Jeszcze jeden rzut oka na dzisiejszą prasę i ...

17.00
Do domku :)

Wtorek
9:10 Przychodzę do roboty, a tu szef. Poskarżyła mu się ta krowa z marketingu. Ale zobaczył mój nowy screensaver z tańczącą panienką, który mu się spodobał. Nagrałem mu na dyskietkę. O krowie z marketingu nie było już mowy.

10:10
Skończyłem wreszcie ósmy poziom DOOM-a.

10:25
Zadzwonił facet z promocji. Chciał wiedzieć, jak się rysuje wykres w Excelu. Odpowiedziałem mu, że od tego jest kto inny i przełączyłem rozmowę do koleżanki, którą w zeszłym tygodniu tego nauczyłem. Co się będę powtarzał.

11:00
Przyszła koleżanka i powiedziała, że pół godziny tłumaczyła mu, jak to zrobić, ale w końcu zrozumiał. Stwierdziłem, że ponieważ ma duży talent dydaktyczny - to zastąpi mnie na godzinę przy telefonie. Trochę się boczyła, ale jak jej obiecałem, że w sobotę pójdziemy na dyskotekę- zgodziła się.

11.05
Wyjście na obiad

14.00
Powrót z obiadu. Koleżanka siedzi przy telefonie - nawet spokojnie. Mówi, że jak tylko dzwonił telefon, to wszystkie rozmowy od razu przełączała na numer sprzątaczek. Sprytna dziewczyna - będą z niej ludzie. Ale to moja szkoła.

14:10
Pokazałem koleżance DOOM-a. Nawet chwyciła. I za kilka godzin skończyła pierwszy etap.

16:00
Koleżanka jest na 3/4 etatu i skończyła pracę i tak skończyliśmy szkolenie w DOOM-a. Ja muszę siedzieć jeszcze godzinę. Zastanawiam się, co zrobić. Przypomniałem sobie wczorajsze kłopoty z serwerem. Zacząłem odpinać kable i przypinać na nowo. Serwer poszedł łatwo, gorzej było z UPS-em, bo się chyba przykleił jakimiś resztkami pizzy, ale udało się. Ktoś dzwonił... Ci ludzie są nienormalni. Pół godziny do końca roboty, a im się pracować jeszcze chce.

16.30
Wyjście do domu.

Środa


9:00 Przychodzę do roboty, a tu w pokoju szef z nieznanym mi facetem. Trochę się przestraszyłem, ale szef powiedział, że wzmacnia zespół, bo we dwójkę mamy za dużo roboty. Nowy nazywa się Jasiu i jest czyimś znajomym. Pokazałem mu serwer i routery i postawiłem komputer na stół. Trochę protestował, że to tylko PC-XT, ale mu powiedziałem, że każdy od tego zaczyna, a jak będzie lepszy to dostanie lepszy komputer.

9:15
Komputer Jasia skończył się bootować. Jasiu zapytał mnie, jak się podłączyć do sieci. Podałem mu hasło. Takie na 64 znaki. Niech chłopak poćwiczy pamięć.

9:30
Zadzwonił personalny, że przyjęli nową pracownicę i trzeba jej ustawić hasło. Powiedziałem mu, że w tym celu trzeba wydrukować specjalny formularz, który mu wyślę zaraz mailem i wypełnić go, a potem ta nowa ma podpisać i osobiście tu przynieść. Obejrzymy sobie, co to za dziewczyna.

9:40
Przyszła ta nowa. Taka sobie. Nie wiem, czemu się dziwi, że w formularzu kazałem napisać wszystkich dotychczasowych pracodawców. Myślałem, że jej zejdzie na tym cały dzień.

10:05
Zadzwoniła Anka z promocji, że zapomniała hasła. Powiedziałem jej, że muszę ustawić nowe hasło. To wymaga dużo roboty, a ja teraz szkolę nowego pracownika. Powiedziałem, że mam wolny wieczór i jak jej się spieszy, to mogę jej podrzucić hasło o 22:00 do domu.

11:05
Jasiu poinstalował sobie na swoim XT wszystko, co dało się na nim uruchomić i zapytał się, co ma dalej robić. Wysłałem go do kiosku po papierosy. Niech się chłopak uczy.

11:20
Szybko się uwinął z tymi papierosami. Dałem mu "biblię systemów serwerowych" (chyba nie przeczyta tak szybko, to jest 1100 stron) i powiedziałem, że ma załatwiać zgłoszenia telefoniczne. Wyszedłem na obiad.

16:10
Powrót z obiadu. Ten Jasiu jest jakiś porąbany - przez te 3,5 godziny ustawił kilka nowych opcji na serwerze. Pracoholików powinno się leczyć. Wysłałem go po piwo. Przepiąłem kabel od serwera. Trochę to pogorszyło działanie, ale jak ktoś się będzie rzucał - mam na kogo zwalać. Młody, niedoświadczony...

16:10
Sekretarka chciała wiedzieć, jak w StarOffice sprawdza się poprawność pisowni. Powiedziałem, że włącza się ją naciskając klawisze Ctrl-Alt-Del. Jak się będzie rzucać, to powiem, że coś źle nacisnęła.

16:30
Wychodząc do domu powiedziałem Jasiowi, że jakieś 300 maili czeka na odpowiedź. Niech się chłopak wprawia.

Czwartek

8:35 Szok. Dziś spóźniłem się tylko pół godziny, a już szef na mnie czekał. Przeprowadza się do serwerowni czy co? W ten sposób to nawet gazet rano nie da się przeczytać. Ale za to przyniósł dobrą wiadomość. Jasiu mu zadzwonił, że znalazł sobie inną pracę. I dobrze. Nie lubię przemądrzałych absolwentów informatyki. Jeszcze mogłby mnie wygryźć z takiej ciepłej posadki.

8:55
Dzwoni ktoś z logistyki, że zamiast polskich liter na ekranie ma krzaki. Zapytałem go, jaki chip graficzny ma na karcie wideo. Nie wiedział. Poleciłem mu dowiedzieć się i zadzwonić, jak już zdobędzie podstawowe informacje o swoim komputerze.

9:15
Znowu ten z logistyki. Twierdzi, że w sieci przeczytał, że chipy na karcie graficznej nie mają nic wspólnego z czcionkami. Przypomniałem mu, że nie pytałem o kartę graficzną, ale o kartę wideo. Odpowiedział, że zadzwoni, jak to sprawdzi.

9:30
Zadzwonili z księgowości, że na fakturach zamiast przecinków drukują się kreski. Co się dzisiaj porobiło z tymi fontami? Chyba będę musiał to sprawdzić.

9:45
Zmieniłem we wszystkich dokumentach czcionkę na WingDings. W niej na pewno nie ma znaczków z ogonkami, ani żadnych kresek. Kłopot z głowy.

10:00
Właśnie kończyłem dziewiąty poziom DOOM-a, gdy wszedł Adam i zapytał, czy bym nie poszedł z nim na lunch. Powiedziałem mu, że mam strasznie dużo roboty z czcionkami, ale przekonał mnie, że robota na pusty żołądek, to żadna robota. Wychodzimy do miasta. Na wszelki wypadek wyłączam komórkę i odkładam słuchawkę telefonu.

Piątek

7:12 Powrót z lunchu. O tej porze nie opłacało się wracać do domu, więc poszedłem prosto do pracy. Niech wszyscy zobaczą, że pracuję i poza wyznaczonymi godzinami.

8:25
Jakiś baran z planowania dzwonił, że zapomniał hasła. Powiedziałem mu, że na to jest specjalna procedura FDISK, którą ma na dysku. Podziękował. Teraz już się nie dziwię, że mamy taki rząd. Jak tacy ludzie mają prawo głosowania...

8:45
Znowu ten baran z planowania. Mówi, że problem hasła mu się rozwiązał, bo sobie go przypomniał - za to ma inny, po tym FDISK-u pojawia mu się komunikat "Error accessing Drive 0" przy próbie uruchamiania komputera. Powiedziałem mu, że to problem sprzętowy i, że w poniedziałek, jak wróci "hardware-owiec" - wymieni mu komputer

9:15
Trafiłem na sieciowy DOOM - fajny - lepszy od normalnego. Zacząłem na drugim poziomie. Trafiłem na jakiegoś palanta, ale się nie dawał.

18:15
No, wreszcie dałem radę temu człowiekowi. Dotrwał do szóstego poziomu, frajer. Rany... to już ta godzina?. 11 godzin ciężkiej pracy? Jeszcze zostanę stachanowcem. Trzeba z DOOM-u do domu!

Sobota

9:10 Że też raz w miesiącu człowiek ma zrąbaną sobotę przez jakiś głupi dyżur. Całe szczęście, że przychodzi tylko trzech takich pracoholików i nie ma szefa. Można spokojnie pograć w DOOM-a. I jeszcze za to płacą...

9:45
O, znowu ten wczorajszy palant. Twierdzi, że się chce odegrać. On chce ze mną wygrać w DOOM-a, he, he - niedoczekanie.

10:15
Przylazł taki jeden, bo podobno nie mógł się dodzwonić. No pewnie - wyłączyłem telefony, żeby mi nikt nie przeszkodził w grze. Twierdzi, że nie mamy wyjścia na świat. Jasne - przy takich łączach, jakie mamy - DOOM zajmuje całą przepustowość. Mówię mu, że pewnie łącze padło i że zgłoszę do tepsy zaraz w poniedziałek rano.

14:10
Zadzwonił szef i pyta jak wejść w czerwone drzwi w DOOM-ie na dziewiątym poziomie. Akurat ten mój sieciowy partner też jest w tym miejscu - to mu tłumaczę. O, cholera, skąd ten palant znał ten trick??? Naszukałem go się tyle po sieci. Zapauzowuję grę i rozpoczynam szukanie informacji, jak "odbić" piłeczkę.

14:20
Znowu przylazł ten pracoholik i zobaczył IE na ekranie. Pyta - jak to jest, że u mnie działa, a u niego nie. Ja mu na to, że właśnie szukam informacji na temat tej skomplikowanej usterki i może przed 22:00 uda mi się ją naprawić. Trochę się złościł, że jemu za pracę w soboty nie płacą i że nie będzie tyle społecznie siedział. Odpowiedziałem mu, że pieniądze to sprawa szefa i że jak się obijał cały tydzień, to nie moja wina, że musi kończyć sprawozdanie w sobotę. Zmył się.
15:10
Znalazłem rozwiązanie. No - teraz mój "DOOM-owy partner" będzie biedny

17:10
Załatwiłem go na perłowo. Można powiedzieć, nawet że zgnoiłem. Chyba mu się raz na zawsze odechce grać w DOOM-a. Wprawdzie dyżur mam do 22:00, ale kto by w sobotę tyle siedział - zwłaszcza, że w Multikinie idzie druga część "Ataku klonów".

Niedziela

Ta ciężka praca przez cały tydzień i świadomość tego, ile będzie roboty w poniedziałek tak mnie zmęczyły, że odsypiam cały dzień.

Poniedziałek

9:15 Ten pajac, którego ograłem w DOOM-a to był szef. Może by się i nie domyślił, gdyby nie to, że po klęsce chciał się odegrać i dzwonił do mnie aby dostać wskazówki jak wygrać, a ja akurat wyszedłem wcześniej z pracy. Na dodatek był u niego znajomy, ktory po IP odkrył, z jakiego miejsca pochodził przeciwnik szefa. Właśnie wpadł do mnie wściekły i wręczył wypowiedzenie. Tym razem nie pomógł nawet najnowszy wygaszacz ekranu.

10:00
Dobrze, że w poniedziałek w gazetach są dodatki o pracy. Przeglądam je sobie i nawet jestem zadowolony. Taki specjalista, jak ja, jest poszukiwany - chyba ze 30 ogłoszeń znalazłem.

11:00
Podzwoniłem w parę miejsc - teraz trzeba się zastanowić i wybrać taką firmę, gdzie płacą najwięcej. Bo przecież praca informatyka jest wyjątkowo ciężka i odpowiedzialna, co mogliście zauważyć śledząc mój dzienniczek. Idę to przemyśleć do domu.

W końcu - na wypowiedzeniu nie muszę się zbytnio starać.
9
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Autentyki XXII - spóźnialski Joe, przyśpieszony ksiądz i wykładowcy
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Liczniki i kokpity w samochodach, które wyprzedziły swoje czasy
Przejdź do artykułu Biblia programisty
Przejdź do artykułu 12 faktów o pasie cnoty. Rzeczywistość była dość brutalna
Przejdź do artykułu Piwo i komputer - żadna różnica
Przejdź do artykułu Polska to nie kraj, to stan umysłu – Kazik Staszewski pokazał mamę
Przejdź do artykułu Kiedy przyjdą przeszukać dom II
Przejdź do artykułu Kiedy wychodzisz za mąż po 30. – Demotywatory
Przejdź do artykułu Archiwum krótkich - lepienie posła, skocznia mamucia, Jean Claude
Przejdź do artykułu Dlaczego Bóg nie ma bloga

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą