Bogowie, chrońcie mnie przed idiotami, bo już nie mam siły zbierać szczęki z podłogi... Wracałam po długich i wyczerpujących badaniach do domu. Miałam jechać taksówką, ale stwierdziłam, że pogoda jest przyjemna i czuję się na tyle dobrze, by wytrzymać czterdzieści minut w autobusie.
Po kilku przystankach dosiadła się do mnie pani z kilkuletnim synkiem. Matka zajęła się rozmawianiem przez telefon, a dzieciak przyglądał mi się badawczo. Miał co oglądać, w końcu koło niego siedziała łysa, pozbawiona brwi i rzęs, śmiertelnie zmęczona dziewczyna.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą