Wybrańcy przygotowywali się na godne przyjęcie Benedykta XVI. Szczególnie Wójcik z całą komisją sportu oraz Kaczyński. Ryszard, nie Jarosław. Ci pierwsi, wznosząc toasty za sukcesy polskich zawodników nie zauważyli, że im się nawalony w trzy d**y sekretarz mało co nie utopił w jeziorze. Drugi skasował peugota na płocie. Albo płot peugotem. Wszystko jedno. Miał w normie. 1,7 promila. O dziwo nie wymachiwał immunitetem i nie straszył Przemysławem Edgarem oraz braćmi K.
Na sali było spokojnie i poważnie. Wszyscy czyścili różańce, odkurzali książeczki do nabożeństwa, uczyli sie Paternoster lub usiłowali sobie przypomnieć, w którą stronę robi się znak krzyża. W międzyczasie rozwiązali WSI i powołali Służbę Wywiadu i Służbę Kontrwywiadu. Podobno Hauptmann Kloss i Standartenfuehrer Stirlitz już pakują walizki.
Głosu nie zabrał Jan Maria Władysław Rokita. Szkoda. Bardzo chciałem usłyszeć, czy swoje wystąpienie zacznie tak, jak obiecał. Czyli słowami: "Panie Marszałku. Wysoka Izbo. Rząd, w który wicepremierem został przestępca skazany na 1,5 roku więzienia za napad, pobicie, poniewieranie drugim człowiekiem, to jest rząd, który stracił moralne prawo do decydowania o losach mojej ojczyzny."
Dobra. Wstęp trochę przydługi. Teraz przejdźmy do rzeczy:
Poseł Marek Kotlinowski:
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą