Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...
Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...
MALACZ
Będąc młodym i dość niemądrym człowiekiem, wpadłem na bardzo fajny pomysł (przynajmniej tak mi się wtedy zdawało).
W wieku czternastu lat nabyłem sobie wspaniały pojazd marki fiat 126p. Auto robiło furorę wśród moich znajomych, bo jako jedyny w tym wieku posiadałem takie cudo. Dodam jeszcze, że akcja toczy się na wsi, nad dużym zbiornikiem wodnym nieopodal Łodzi. Maluszek sprawował się nieźle, ale z czasem stan jego podwozia znacząco się pogorszył, mianowicie wypadło przez podłogę siedzenie pasażera, na którym na szczęście nikt wtedy nie siedział. Zrobiła się wielka dziura. Pewnego dnia postanowiłem zakończyć żywot mojego kaszlaka. Problem w tym, że to nie mógł być zwykły koniec. Zacząłem więc się zastanawiać w jak najoryginalniejszy sposób rozwalić i jednocześnie pozbyć się malacza. Pomysłów było sporo. Podpalić, rozwalić siekierami (zabawa grupowa), zepchnąć do jakiegoś dołu i zakopać itp. Niestety żaden nie był dla mnie zadowalający. Aż tu w końcu EUREKA! Złapałem więc za telefon i zaprosiłem znajomych na wały (które są dość strome i wysokie w miejscowości, gdzie przyjeżdżam na działkę) komunikując jednocześnie, że będą świadkami wielkiego wydarzenia.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą