Dzieciak
2018-04-29 16:53:00
·
Skomentuj
Dzieciak jest dziewczynką. Wskazują na to różowa
kiecka i kitki dyndające przy uszach. Majta nogami siedząc przy
oknie w autobusie. W łapce trzyma lizaka, coś tam plepla pod nosem
do siebie komentując widoki i co jakiś czas literując głośno, po
przedszkolnemu nazwy mijanych sklepów. Obok matka. Zwyczajna taka.
Gapi się w komórkę.
Jest siódma trzydzieści, korki na drogach. Autobus sunie
niemiłosiernie wolno. Większość pasażerów zatopiona w
myślach, w komórkach, w rozmowie czy tam w czymkolwiek da się
zatopić o tej godzinie w autobusie komunikacji miejskiej w drodze do
przedszkola/szkoły/pracy/lekarza/na cmentarz/czy-gdzie-tam-jeszcze.
- Mamaaa? - zagaja Dzieciak.
- Hmm? - nie odrywając oczu od
komórki odpowiada matka.
- A co to kantor?
Menele
2018-04-29 16:52:00
·
Skomentuj
Przysłowia są mądrością internetu, stąd każdy
średnio rozgarnięty użytkownik sieci wie, że "gdy menel
jedzie autobusem, autobus jedzie menelem". Każdy użytkownik
sieci wie, a użytkownicy komunikacji miejskiej wiedzę swoją
dodatkowo popierają doświadczeniem. Pogodę mamy dzisiaj taką, że
w południe słonko i 24 stopnie, ale nie jest to jeszcze czas na
włączanie klimatyzacji w tramwaju.
Klimatyzacja nie była
potrzebna na przystanku, w okolicach szpitala, gdzie na ławce
rozmawiało dwóch (niegdyś pewnie)-dżentelmenów, z których jeden
miał nogę w świeżutkim gipsie po pachwinę, drugi za to dzielnie
dzierżył toboły tego pierwszego i pewnie swoje. Obaj umilali sobie
czas oczekiwania na tramwaj puszkami taniego piwa.
Drech
2018-04-29 16:51:00
·
Skomentuj
Kojarzycie typa z kabaretu "Smile"? Tego
takiego dużego, co to mówi w taki charakterystyczny sposób? No, to
Drech miał całkiem podobny głos i takąż w nim manierę:
-
Mama sobie usiądzie, ja postoję - powiedział do matki w poczekalni
poradni chirurgicznej. Bo z matką przyszedł, dorosły facet. Kawał
chłopa wciśniętego w przyciasny dresik i nie pasujące do niego
klapki, chociaż do lata daleko. Białe skarpetki dopełniały
wizerunku.
Mama sobie usiadła tuż obok mnie, a Drech zajął
pozycję stojąco - wyczekującą obok. Chwilę się zastanawiałam,
czy nie ustąpić mu miejsca, bo za dobrze na twarzy nie wyglądał,
blady jakiś taki, ale zanim zdążyłam się odezwać, Drech zszedł
do słowiańskiego przykucu i zastygł.
Kuchareczka
2018-04-29 16:50:00
·
Skomentuj
Jest tłuściutka i malutka, okrąglutka taka i
pachnie smażoną rybą. Znaczy pewnie dziś tak pachnie, bo piątek.
Barankową trwałą skrywa czepek, a korpus owity ma odzieżą
służbową w postaci kuchennego fartucha. W palcach jak serdelki
trzyma komórkę. Stoi za rogiem budynku szkoły, a ja siedzę na
murku, niedaleko, czekam na koniec lekcji. Kuchareczka mnie nie
widzi, wybiera połączenie i zaczyna:
- Wiesiaaa? Halo, kochana, ja ci coś muszę powiedzieć, bo aż
mi ciśnienie skoczyło!
Suczka
2018-04-29 16:49:00
·
Skomentuj
Sąsiad na grzybach się nie zna, mimo to gorliwie
uczestniczy w organizowanych przez paczkę znajomych grzybobraniach.
Zasady są proste: ci, co się znają, zbierają grzyby, a ci, co
"Atlasu grzybiarza" używają jedynie w roli podkładki pod
zad - polewają tym, co się znają dbając, żeby tamci nie
przesadzili. Wiadomo, splątany wzrok nie wspomaga procesów
poznawczych i jakże łatwo o śmiertelną nawet pomyłkę.
Zięć
2018-04-29 16:48:00
·
1 komentarz
Konkretniej to przyszły zięć. A może i niedoszły?
No bo było tak.
Kwiaciarnia. Pardon, teraz się mówi: studio
florystyczne.
- Różę poproszę - mówi Zięć.
- Jakiego koloru? - pyta
kwiaciarz. Znaczy florysta.
- Czerwoną? - bardziej pyta niż
odpowiada Zięć.
- Zwariowałeś? - komentuje stojąca z boku
wybranka Zięcia. - Czerwona to znak miłości. Ja was sobie jeszcze
nie przedstawiłam, to nie wypada.
- To tę taką, o - wybiera
żółtą.
Chłopczyk
2018-04-29 16:47:00
·
Skomentuj
Sklep mięsny.
- Mama, mama! Kup kiełbasę, tata kupi piwo i zlobimy glilla! -
prosi mały chudy Chłopczyk rozpędzając resorówkę na ladzie.
-
Dzisiaj nie, poczekamy do soboty – odpowiada mama.
- Zlóbmy dzisiaj! Będzie kiełbasa i piwo. Bo ja lubię piwo!
Wybredna
2015-10-30 09:53:00
·
Skomentuj
Weszły we dwie, bardzo podobne: córka w wersji granatowa czerń z blond odrostami, matka - tleniony blond z ciemnym odrostem poprzetykanym siwymi włosami. Ubrane drogo, ale... dziwnie, bo ja wiem, nie znam się. Z ich rozmowy dowiedziałam się, że uciekł im autobus, a że zimno, deszczowo, więc weszły, żeby wydać 50 zł na gazetki. Tylko 50, jak zastrzegła matka. Podczas gdy córka wertowała zawartość regału ze zmarszczonym czołem, matka wyjąwszy puszkę Pepsi z lodówki podeszła do kasy i uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Pani tu tak sama siedzi. - Sama? Nie, co chwilę klienci przychodzą. - Córka sobie nakupi u pani gazet za 50 zł. - Acha - wyleciało mi z ust, no bo jakoś nic inteligentniejszego nie raczyło się pojawić w głowie. - Bo widzi pani, córka dużo zarabia. Pani też by mogła, pani taka ładna. Milczę, bo powolutku uruchamia mi się gdzieś z tyłu głowy czerwona lampka. Przeganiam ją machnięciem ręki, czyli poprawieniem włosów. A co! Komplement to komplement! - Czasy mamy takie, że żadna praca nie hańbi, prawda? Chciałabym kiwnąć głową, ale lampka skutecznie uniemożliwia jakikolwiek ruch, za to gdybym mogła, strzygłabym uszami jak koń. - Córka się schyla. Wie, kiedy się schylić. Na początek... Tylu mężczyzn nie ma partnerki na wesele żeby pójść, pani wie, a tam, takiemu wypadnie z kieszeni, to się schyli. Czasem kilka razy wypadnie, w dobrym hotelu... To nie wstyd, ale praca, uczciwa. Ja bym mogła pani dać taki numer telefonu i... - Nie, dziękuję - wypaliłam, zanim czerwona lampka eksplodowała błyskiem oczywistości. Więcej się pani starsza nie odezwała. Jej schylająca się córka kupiła ''Uśmiech anioła'' i ''Claudię''. - Zamierzałam wydać 50 zł, ale widzę, że tu nie ma ciekawych gazet, bo ja mam dobry gust i bywam wybredna, co zrobić. I poszły. A ten komplement nie wydawał mi się już taki atrakcyjny. W czerwonej lampce trzeba wymienić żarówkę.
Spłoszony
2015-10-16 22:27:00
·
Skomentuj
Nie wiem, czemu te najzabawniejsze historie dotyczą prezerwatyw, domyślam się, że to się robi nudne, ale nic nie poradzę, że duch w narodzie nie ginie, za to chęć do pomnażania tego ducha drogą prokreacji już nie taka wielka.Mam stałego klienta, który w okolicach piątku przychodzi celem sprawdzenia kuponów czwartkowego lotka i zakupu paczki prezerwatyw. To starszy pan, bardzo grzeczny, z wyglądu podobny do nikogo.
Dziś wszedł do kiosku dziarskim krokiem i podając mi kupon z lotka z uśmiechem powiedział:
- Poproszę dzisiaj dwie...
Nagle obrócił się za siebie zaskoczony obecnością przyglądającej mu się dziewczynki, której najwyraźniej nie zauważył wchodząc, bo stała cichutko obok swojej mamy przeglądającej nowy numer ''Grazi'' (ludzie naprawdę mówią Grazia, jak potłuczone zdrobnienie od Grażyna, a nie z włoska, przez c). Spłoszony klient popatrzył na mnie i dokończył:
- ... paczki landrynek miętowych.
Wyszedł zaopatrzony w landrynki i wygrane 10 zł. Nie wrócił nawet po dłuższej chwili. Ciekawe, jak minął mu wieczór? Na pewno orzeźwiająco.
Brzydula
2015-10-05 22:11:00
·
2 komentarze
Niska, krępa, szpetny garb, a na szyi plastikowe korale wywalone na różowy sweterek. Niedziela jest, elegantka ma na sobie czarne rajstopy do beżowej spódnicy i czółenek w podobnym, bliżej nieokreślonym kolorze. Na oko po pięćdziesiątce, ale mogę się mylić.- Dzień dobry, rajstopy pani ma?
- Dzień dobry, mam. Jaki rozmiar?
- Piątki.
Mierzę ją wzrokiem, dwójki by dały radę, chociaż nie wiem, czy wszerz, bo udo jak baleron, a stopy ciasno upchnięte w kościołowe obuwie. To są piątki? Nie wiedziałam.
- Największe, jakie mam to czwórki.
- Dobrze, chyba się zmieszczę. Jakiś cielisty kolor, bo widzi pani, co na sobie mam. Do pani to doszłam z domu, ale się ludziom pokazywać - wstyd.
- Proszę: naturalne i beżowe. To które?
- Nie wiem. Może mi pani pokazać?
Otwieram opakowanie, wsuwam dłoń w materiał, lekko naciągam i czekam na werdykt. Najpierw jedne rajstopy, potem drugie. I cisza.
- Ja bym chciała je przymierzyć.
- Słucham? - mam nadzieję, że się przesłyszałam.
- Skąd mam wiedzieć, które mi będą pasowały? Mogę je zmierzyć u pani na zapleczu, nie potrzebuję przymierzalni.
- Proszę pani, nie mogę pani na to pozwolić. Ma pani raczej ten sam kolor skóry na rękach, co na nogach. Proszę naciągnąć materiał i się zdecydować.
- Jak tak, to ja podziękuję.Pójdę gdzie indziej.
Przypuszczam, że musiała w tych czarnych rajstopach przejść pół miasta, bo w niedzielę o tej porze wszystko jest zamknięte. Ciekawe, czy ktoś inny pozwolił jej przymierzyć?